Co grozi za publikowanie tekstów w agregatorach?

Link building, Optymalizacja SEO stron www

Kolejne agregatory treści wyrastają jak grzyby po deszczu. Pomimo faktu, że ich autorzy namawiają do dodawania tam kanałów RSS z blogów, rodzi się w głowie pytanie – dlaczego im tak zależy i czy nie osłabi mi to przypadkiem strony?

Czytasz artykuł gościnny, którego autorem jest Marcin Zych (webimax.pl, planeta-sm.pl).

Idea agregowania treści za pomocą kanałów RSS na innych stronach internetowych jest dość stara. Opinię popsuli jej „specjaliści” od marketingu w wyszukiwarkach, czyli SEO. Widząc w możliwości agregacji tekstów z zewnętrznych stron okazję na stworzenie serwisów z dużą ilością tekstu o wysokiej jakości, który będzie się sam dodawał. Oczywiście pomiędzy takimi tekstami przewijała się cała masa linków do pozycjonowanych stron. Z agregatorów zrobiły się więc narzędzia do Black Hat SEO, nic nie warte dla użytkownika spamerskie strony internetowe.

Agregatory 2.0 – Planety i społeczności

Do idei zagospodarowania agregatorów powrócono jednak nieco później. Rosnąca ilość społeczności zawodowych, wymagała bowiem szybkiego docierania do wartościowych tekstów. Te powstawały na blogach wielu osób. Monitorowanie nowości było więc utrudnione i czasochłonne. W odpowiedzi na to zapotrzebowanie powstała więc idea „planet” czyli miejsc zbierających artykuły jedynie z danej, konkretnej dziedziny zawodowej. I chociaż wydawać by się mogło, że swoją funkcjonalnością nie różnią się niczym od np. do niedawna jeszcze wspieranego przez Google Readera – rozwój dodatkowych funkcjonalności szedł do przodu i strona agregująca przestała być już jedynie miejscem zbierającym linki.

Wątpliwości dalej nie zniknęły

Kto raz się sparzył, będzie po wielokroć bardziej ostrożny. Wątpliwości i nieufność do agregacji treści pozostała. Kilka najczęściej pojawiających się zarzutów jakie stawiane są planetom to:

  1. obawa o zduplikowany kontent,
  2. obawa o kary Google – filtry i bany,
  3. wykorzystanie planety do emisji reklam i zarabianie na tekstach dodanych tam osób,
  4. niestabilność takich stron i ich sezonowość,
  5. odpływ czytelników z blogów źródłowych,
  6. mniejsze możliwości promocji własnej strony,
  7. otoczenie lepszymi serwisami, o których czytelnicy mojego bloga mogli nie wiedzieć.

Rozprawimy się więc z każdym z tych punktów po kolei, aby przywrócić pozytywną opinię narzędziom stworzonym ze szlachetnych pobudek, a brutalnie zgwałconym przez SEO i gwiazdy BHS.

Obawa o zduplikowany kontent

Każda wartościowa – a w przypadku bloga jest to kluczowe – treść musi być unikatowa, aby przyciągać na stronę ruch z wyszukiwarki internetowej. Czy więc zdublowany kontent publikowany na agregatorze nie będzie się przyczyniał do osłabienia strony? Warto tutaj odesłać do tekstu z pomocy Google nt. powielania treści.

https://support.google.com/webmasters/answer/66359?hl=pl

Rozważnie rozpowszechniaj treści: jeśli rozpowszechniasz treści również w innych witrynach, Google zawsze pokaże tę wersję, która zdaniem wyszukiwarki będzie najlepiej pasowała do zapytania użytkownika. Może, ale nie musi to być wersja, którą chcesz pokazać. W takiej sytuacji pomaga zamieszczenie w każdej witrynie, w której są rozpowszechniane Twoje treści, linku do oryginalnej wersji danego artykułu. Możesz również poprosić webmasterów korzystających z rozpowszechnianych przez Ciebie materiałów, by użyli metatagu noindex w celu uniemożliwienia wyszukiwarkom indeksowania tej wersji treści, która znajduje się w ich witrynach.

Ciekawy tekst na ten temat opublikowany w październiku 2014 roku (a więc „aktualny”) można przeczytać tutaj: http://www.wpmayor.com/rss-duplicate-content-need-know/.

Z tych dwóch źródeł wynika zatem, że blogi, o ile nie są powielane w całości, znajdują się w otoczeniu innych wartościowych tekstów, posiadają parametry no index – są miejscami które nie obniżą rankingu bloga źródłowego – a wręcz przeciwnie – mogę przyczynić się do wzrostu jego pozycji.

Obawa o kary Google – filtry i bany

Google nie pozostało dłużne na nieuczciwe próby manipulowania rankingami stron internetowych, przy wykorzystaniu agregatorów. Wyszukiwarka zaczęła dotkliwie karać ręcznymi filtrami i banami strony, których ruch pochodził z takich miejsc. Dodatkowo algorytmy samych robotów zostały udoskonalone i wykrywają, że teksty na takich stronach pochodzą właśnie z agregacji. Nie mają one więc żadnego wpływu na wzrost pozycji agregującej strony.

Wykorzystanie planety do emisji reklam i zarabianie na tekstach dodanych tam osób

Przed tym nie uchroni już żaden algorytm Google. Trzeba rozważnie dodawać kanały RSS do sprawdzonych miejsc, które są prowadzone przez osoby z danej branży. Próba wykorzystania planety do celu emisji reklam będzie się wtedy wiązała z wypięciem się środowiska zawodowego na takiego delikwenta, a może się to okazać znacznie dotkliwsze, niż doraźna korzyść kilkuset złotych zarobionych od partnera reklamowego.

Inaczej ma się jednak sprawa w promowaniu eventów i spotkań branżowych, które zawsze przyczyniają się do rozwoju całego środowiska. Ale i tutaj trzeba zawsze pamiętać, że nie to jest celem istnienia planet.

Niestabilność takich stron i ich sezonowość

Trzeba powiedzieć sobie jasno, że wspomniana niestabilność może być związana z koniecznością łożenia przez administratora takiego agregatora na:

  1. hosting,
  2. domenę,
  3. dodatkowe funkcjonalności, które są najczęściej komercyjnymi dodatkami.

Gdy minie pierwszy entuzjazm, administrator może dojść do wniosku, że nie chce wydawać kolejnych – set złotych na utrzymywanie strony, która nie daje mu żadnych realnych profitów. Dlatego ważna jest solidarność i pozytywna reakcja na ew. prośby o „dorzucenie” się na koszty. Przy większej ilości agregowanych blogów nie są to kwoty duże, a dają poczucie że wszyscy dbają o rozwój swojej branży.

Odpływ czytelników z blogów źródłowych

Po co mam czytać twojego bloga, skoro znajdę twój tekst na planecie? Dobre i słuszne pytanie, ale pod warunkiem, że planeta agreguje całą zawartość artykułu. Publikowanie jedynie zajawki (np. pierwszych 50 słów) skłania wręcz do kliknięcia i przejścia na stronę źródłową.

Mniejsze możliwości promocji własnej strony

„Jeżeli moi czytelnicy będą docierać do treści przez zewnętrzną stronę mniej zarobię na sprzedaży usług, szkoleń, lub książek. Nie będę też tak skutecznie pozyskiwać adresów mailowych”. Jest to bardzo słuszna obawa, bo agregacja strony to zupełnie inna metoda docierania do czytelników niż za pomocą subskrypcji mailowej. Mniejsza ilość kontaktów w bazie, to mniejsza szansa na wysłanie oferty mailowej. Jeżeli więc między swoimi artykułami na blogu sprzedajesz też przez maila swoje usługi – warto się zastanowić, czy agregacja jest wskazana.

Jednak istnieje też druga strona medalu. Agregatory stron przyciągają bardziej specjalistów i osoby z branży, które niekoniecznie są zainteresowane dodatkowymi usługami jakie sprzedajesz. Dla nich liczy się jedynie treść jaką tworzysz. Agregacja na planecie daje więc możliwość wygenerowania dodatkowego ruchu na swojej stronie, komentowania tekstów na Twoim blogu, sharowania i lajkowania. Bez wątpienia więc jest to wartość dodana jaką niosą za sobą takie strony.

Otoczenie lepszymi serwisami, o których czytelnicy mojego bloga mogli nie wiedzieć

Content contentowi nierówny. Człowiek mądry z perspektywą rozwoju zawsze woli być małym wśród wielkich, niż wielkim wśród małych. Jeżeli znasz swoją wartość, nie musisz się obawiać „konkurencji” ze strony innych blogów. Nie piszesz go chyba, aby ścigać się z innymi na wiedzę, ale właśnie po to, aby ta wiedza miała szanse trafić do większej ilości osób, prawda?

Przykłady działających Planet w Polsce

Społeczności skupiają się wokół planet. Można wymienić ich wiele, tutaj lista kilku z pierwszych miejsce Google: https://www.google.pl/search?q=planeta+rss&ie=utf-8&oe=utf-8&gws_rd=cr&ei=keDAVe37AYO6ygP_p4qADQ#q=planeta+rss&lr=lang_pl

Są to zarówno planety zawodowe, jak i hobbystyczne. Każdy z autorów docenia korzyści jakie płyną z agregacji stron na takich witrynach. Pomagają też one wykonywać research informacji na tany temat do kolejnych artykułów – wydaje się więc że korzyści znacznie przebijają wady, z którymi mam nadzieję skutecznie rozprawiłem się wyżej i również Ty będziesz od dzisiaj uważał je jedynie za „domniemane”.

Udostępnij post:

    Porozmawiajmy o SEO!

    This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.